Pan Koch miał rację
Gdy ludzie uczyli się różnymi metodami, mniej lub bardziej dokuczliwymi, niemiecki psycholog Ludwig Koch postanowił wykorzystać swoją wiedzę na temat powstawania odruchów i opracował metodę, która usuwała problemy powodowane przez poprzednie metody nauki. Co pan Koch wyrzucił?
Przede wszystkim pozbył się zapisu graficznego liter. Nauka odbywa się szybciej, gdy o zapisie liter w ogóle się nie mówi. Telegrafia to przede wszystkim dźwięk. Jeden z jego eksperymentów polegał na tym, że nauczył studentów odbioru alfabetu Morse’a, nie mówiąc im w ogóle co to jest, wspominał jedynie o rozpoznawaniu dźwięków. Wyszli z umiejętnością odbioru właściwą dla radiooperatora trzeciej klasy, niejako przy okazji.
Po drugie zerwał całkowicie z tradycyjnym bardzo powolnym nadawaniem, po którym przez długi czas budowało się ostateczne tempo. Wielu kursantów załamywało się na prędkości 12WPM, gdyż powyżej niej nie mogli już liczyć kropek. Liczykropek jest jednym z paskudnych zjawisk, miałem ten problem osobiście. Pomogła dopiero nauka metodą Kocha, gdy znaki są nadawane w tempie 20-25WPM. Szybkie nadawanie sprawia, że naturalna dla człowieka chęć liczenia dźwięków nie jest już możliwa – a zatem uruchamiają się odruchy budowania wzorca dźwięku. Właśnie o to chodzi.
Po trzecie założył, że wszystkie odruchy będą budowane od razu z docelową prędkością, ale przy mniejszej liczbie uczonych naraz znaków. Dotychczas propagowane „budowanie tempa” sprawiało wrażenie, że każdy z dźwięków jest inny po przyspieszeniu prędkości nadawania. Gdy uczeń uczy się od razu w tempie rzędu 20 WPM, tego problemu nie ma.
Brzmi fajnie, działa bardzo dobrze, ale do ludzi niestety nadal nie dociera. Najlepiej to jednak widać, gdy do programu Just Learn Morse Code zabiorą się dzieciaki. Jeśli im tylko starczy cierpliwości, odbiór z zapisem w tempie 18 WPM potrafią opanować w miesiąc. Kolejny miesiąc starczy, by tą drogą sobie podpowiadali na testach w szkole. Czy to znaczy, że nauczyciele też powinni umieć telegrafię?